piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 26

Od wyścigu Luke'a minęły już dwa tygodnie, a gdy tylko przekroczył metę cały i zdrowy i myślałam, że zacznę skakać ze szczęścia, a kamień spadł mi z serca.

Minęły również dwa tygodnie odkąd ostatni raz go widziałam. Rozmawialiśmy może dwa razy przez telefon oraz raz wymieniliśmy parę smsów, ale to było tylko i wyłącznie za moją inicjatywą. Luke tak szybko wszedł ze swoimi brudnymi butami w moje życie i obrócił je o sto osiemdziesiąt stopni, że teraz, gdy nie miałam z nim kontaktu nie wiedziałam co mam robić. Zastanawiałam się nawet co robiłam zanim go poznałam.

Wczoraj, rozmawiając z Kelsey postanowiłam - mimo jej sprzeciwów i miliona argumentów, że to nie jest dobry pomysł - że nie będę mścić się na Luke.

To nic nie da.

Dostrzegłam w nim zagubionego chłopca, który bardzo przeżył rozstanie swoich rodziców i szukał winowajcy jego cierpienia. Mam tylko nadzieję, że uświadomił sobie wreszcie, że do tego trzeba dwojga.

Przewijałam bezmyślnie mojego tumblr, próbując znaleźć jakieś interesujące dla siebie zajęcie, ale nie miałam żadnego pomysłu. Nadrobiłam chyba już wszystkie sezony moich seriali, a na nowe nie miałam ochoty. Myślałam, żeby obejrzeć jakiś film, ale byłam zbyt leniwa, żeby w ogóle czegoś poszukać więc wykonywałam tą samą czynność przez co najmniej dwie godziny przy okazji umierając z nudów.

Kiedy powoli zaczęła mijać już trzecia godzina usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Rozejrzałam się dookoła siebie za telefonem, a kiedy wreszcie go dostrzegłam, podniosłam go i odblokowałam ekran.

od: Luke

Zapomniałaś już może o mnie?

do: Luke

Przepraszam, ale kto pisze? Nie znam, żadnego Luke'a.

od: Luke

Ha ha, bardzo śmieszne Sky. Radzę ci się zbierać, za piętnaście minut będę u ciebie.

Co? O czym on do cholery mówi?

do: Luke

Co ty kombinujesz?

Napisałam do niego, ale nie doczekałam się już odpowiedzi.

Zrezygnowana podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam ciepły czerwony sweter i założyłam go. Na dworze było dość zimno, a ja nie miałam zamiaru być chora przez tego idiotę. Zabrałam jeszcze dżinsową kurtkę oraz telefon i zbiegłam na dół.

Mojego ojca na szczęście nie ma dzisiaj w domu, ponieważ musiał zostać do późna w pracy.

Kiedy założyłam buty, uświadomiła sobie, że mam jeszcze pięć minut co spowodowało, że moje myśli niechcący - lub chcący - wróciły do moich przemyśleń. Nasza znajomość z Luke'iem naprawdę może wydawać się dziwna lub wręcz chora komuś z zewnątrz, najpierw go nienawidziłam, potem się go bałam, a teraz jak gdyby nigdy nic wychodzę z nim w pełni mu ufając.

Ale to w cale nie jest tak, że jestem naiwna czy coś po prostu dostrzegłam w nas podobieństwo.

Z zewnątrz może się wydawać, że różnimy się cholernie, ale tak nie jest. Obaj doświadczyliśmy nieprzyjemnych wydarzeń ze strony naszych rodziców i chociaż na początku odpychało nas to, sądzę, że po czasie jednak zbliżyło.

Wszyscy uważają go za jakiegoś twardziela, ale jest taki jak każdy- też ma uczucia. Został zraniony przez osobę, która powinna dawać mu tylko dobro i chronić przed złem.

Zranienie przez rodzica najbardziej boli.

Gdy się rodzimy obdarzamy ich bezgraniczną miłością - zresztą ze wzajemnością - czujemy się z nimi bezpiecznie i wiemy, że cokolwiek by się nie działo oni zawsze będą.

Ale kiedy pewnego dnia ich nie będzie w tedy wali się wszystko. Nawet wiara w miłość.

Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi, więc szybko się otrząsnęłam  i po zabraniu kluczy z półki otworzyłam drzwi przed którymi stał blondyn.

Uśmiechnęłam się na jego widok ponieważ pomimo tego, że nie widziałam go przez dłuższy okres czasu to wyglądał tak samo.

 - Gotowa? - zapytał, na co ja kiwnęłam głową i wyszłam do niego na zewnątrz. Obróciłam się i zamknęłam drzwi po czym dwa razy upewniłam się czy na pewno są zamknięte. Ruszyłam za nim i gdy znaleźliśmy się przy jego samochodzie, otworzył mi drzwi na co podziękowałam i wsiadłam do środka. Gdy tylko Luke również znalazł się w samochodzie poczułam się trochę dziwnie. Nieswojo.

 - Luke? - zapytałam na co blondyn na mnie spojrzał.

 - Tak? - odpowiedział, a ja nagle zdałam sobie sprawę, że przesadzam i cholera mogłam siedzieć cicho.

 - Nie, już nic.

 - Sky, o co chodzi? - chłopak nie dawał za wygrana, a ja postanowiłam zadać mu inne pytanie.

 - Dlaczego się nie odzywałeś?

 - A co? Stęskniłaś się? - uśmiechnął się zadziornie na co ja przewróciłam oczami.

 - Wręcz przeciwnie.

 - Och no daj spokój! Nie rań mojego ego Sky - powiedział z poważną miną, a ja powstrzymywałam się przed tym, żeby tylko nie wybuchnąć śmiechem.

 - Twojego ego jest już wystarczająco wielkie. Muszę je trochę zmniejszyć kochany.

 - No weź! Przecież jestem przystojny, seksowny, mądry, zabawny i...

 - I na dodatek skromy - przerwałam mu.

 - No właśnie! Facet idealny!

 - Luke, przysięgam, że nigdy przez całe życie nie spotkałam faceta, który był tak zapatrzony w siebie.

 - Auć - powiedział i nie odzywając się już odpalił silnik i ruszył.

 - Och no proszę cię! Nie mów, że się obraziłeś! - zaśmiałam się, ale chłopak w dalszym ciągu mi nie odpowiadałam tylko wpatrywał się przed siebie. Ale za to dostrzegłam cień uśmiechu na jego ustach.

 - Powinieneś mi podziękować! Dbam o twoje ego! - powiedziałam na co Luke już nie wytrzymał i również się zaśmiał.

 - A teraz możesz mi chociaż powiedzieć gdzie jedziemy? Wiesz wole mieć pewność, że mnie nie porwiesz czy coś...

 - Tak, wiesz, jedziemy do lasu. W bagażniku mam jakiś worek i chyba cię tam zostawię, ale to zależy czy będziesz dbała o mojego ego czy nie.

 - Co?

 - Jedziemy do kina, idiotko - odpowiedział i chyba to zdanie bardziej mnie zdziwiło niż te poprzednie. Kina wydawało się takie... normalne. Nie wiem dlaczego, może po prostu odkąd blondyn pojawił się w moim życiu wszystko było nienormalne. Zapomniałam już o takich zwyczajnych wyjściach do kina czy na spacer.

 - Znaczy, jak nie chcesz to możemy zrobić coś innego - dodał szybko gdy zauważył, ze się nie odzywałam. Mogłam dostrzec jak przygryzł lekko wargę ze zdenerwowania.

 - Nie. Kino jest okej.


***


Staliśmy w kolejce po bilety, która moim osobistym zdaniem była za długa. Dlaczego ludzie nie mogą ogarnąć, że jak jest kolejka to może trzeba by było otworzyć dwie kasy? Ale nie, bo przecież po co. Stójcie wszyscy i umierajcie czekając na swoją kolej.

 - Luke, na co my tak w ogóle idziemy? - zapytałam chcąc sprawić w jakikolwiek sposób, żeby ten czas oczekiwania szybciej minął.

 - No jak to na co? Na "Gwiezdne wojny"!

 - Na co? - zapytałam, a chłopak odwrócił w moja stronę gwałtownie głowę, a na jego twarzy malował się szok i zdezorientowanie.

 - Nie oglądałaś nigdy gwiezdnych wojen?! - blondyn był wyraźnie tym oburzony. Wyglądał tak jakbym mu teraz właśnie powiedziała, że niebo jest zielone, a trawa niebieska.

 - Nie?

 - Gdzie ty żyjesz?! Pod kamieniem?!

 - Eyyy! To, że nie oglądałam jakiegoś głupiego filmu nie znaczy, że jestem zacofana okej?

 - Głupiego filmu? Boże, nie wiem co ja tutaj z tobą jeszcze robię.

 - Możemy iść na "Nad morzem"?

 - Na co?

 - To ten nowy film z Angeliną Jolie i Bradem Pittem.

 - O nie - powiedział, stanowczo kręcąc głową na co ja założyłam rękę na rękę.

 - Nie pójdę na "Gwiezdne wojny" - oznajmiłam.

 - A ja na jakieś romansidło.

 - W takim razie w ogóle nie idźmy - powiedziałam na co Luke westchnął. Ruszyliśmy do przodu, a ja zauważyłam, że przed nami w kolejce są jeszcze tylko dwie osoby.

 - Okej, pójdziemy na ten film jeśli chcesz - wywrócił oczami na co się uśmiechnęłam. Stanęłam na palcach by pocałować blondyna w policzek, ale ten akurat odwrócił głowę, więc moje usta na chwilę zderzyły się z jego.

Szybko się odsunęłam i speszona spuściłam głowę.

 - Przepraszam- wymamrotałam i podniosłam oczy na chłopaka.

 - Mam nadzieje, że przepraszasz za to, że się odsunęłaś, księżniczko.

  ----------------------------------------------------------------------------------------- 

Omg nawet nie wiem od czego zacząć ok. Tak wiem, takie suprajs POWRACAM lmao.

Nie wiem czy ktoś tu jeszcze jest soł jeśli to czytasz to zostaw po sobie jakiś znak czy coś, whatever.

Chciałabym wam na samym początku powiedzieć, że jesteście NIESAMOWICI. Pomimo, że zawiesiłam 'Fast' prawie 5 miesięcy temu to dzień w dzień dostawałam powiadomienia odnośnie własnie jego. 

Oooo własnie teraz odstałam kolejne xd

Mam nadzieje, że za mną tęskniliście (wiem, że nie, ale ja za wami tak) bo wracam do niszczenia wam życia, love ya.

+ Małe pytano, chcielibyście, żeby rozdziały były dłuższe i rzadziej czy krótsze i częściej? (jeśli w ogóle chcecie rozdziały ok xd)

Kolejny rozdział pojawi się 11 lub 12 grudnia xx

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział:) juz sie nie moge doczekac następnego:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski <3 Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróciłam do czytania tego opowiadania i liczę że dotrzesz do końca z pisaniem a ja z czytaniem go ;) Sama pracuje nad własnym fanfiction wiec wiem że bywa to trudne ale pamietaj że warto pisac nawet dla garstki ale jednak dla fanów :)

    OdpowiedzUsuń