wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 16

Stałam przed drzwiami domu chłopaków i zastanawiałam się czy dobrze robię. Pomysł na który wpadłam po wyjściu z domu wydawał mi się doskonały, lecz teraz sądzę, że był okropny. Ale z drugiej strony jestem już tak blisko prawdy jak nigdy i tym razem nie odpuszczę.
Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam na dzwonek. Dźwięk rozniósł się po całym domu, a ja zaraz mogłam usłyszeć tupot stóp zbiegających po schodach. Po chwili drzwi przede mną się otworzyły a w nich stanął Calum.
 - Sky?- zmarszczył brwi i spojrzał na mnie podejrzanie. Wnioskując po jego minie byłam ostatnią osobą, której się tu spodziewał, ale po chwili chłopak się opamiętał jakby przypomniał sobie kim jestem i na jego twarzy zagościł ogromny uśmiech.
 - Sky! Hej! Co ty tu robisz?
 - Um, hej. Chciałam się zapytać czy może Luke jest w domu?- spojrzałam na niego, oczekując jakiejkolwiek reakcji, ale on tylko otworzył szerzej drzwi i gestem ręki zaprosił mnie do środka.
 - Jasne, że jest! Zaraz go zawołam, poczekaj w salonie.- powiedział i ruszył do schodów.
Gdy weszłam do salonu i usiadłam na kanapie usłyszałam krzyk Calum'a.
 - Hemmings! Podnieś te swoje wielkie, leniwe dupsko i zaszyć nas swoją obecnością!- jeśli Luke go za to nie zabije to chyba muszą się naprawdę przyjaźnić.
 - Masz gościa!- dodał po chwili, jakby przypomniał sobie, że powodem jego wołania byłam ja, a nie celowe obrażenie Luke'a. Usłyszałam trzask drzwi na górze, a potem tylko ciche skrzypienie schodów, gdy chłopak schodził na dół.
 - Calum, obiecuje, jeśli to jakieś kolejne dziewczynki sprzedające ciastka to...- blondyn przerwał swoją wypowiedź kiedy stanął w progu drzwi i mnie zobaczył. U niego chyba też byłam ostatnia na liście "Spodziewani goście"
 - Sky?- zapytał marszcząc brwi. Spojrzałam na niego, ale chłopak nawet nie drgnął. Nie potrafiłam sobie wyobrazić co on czuł. Ja dowiedziałam się dopiero po fakcie, a on? Musiał przechodzić, przez to całe piekło. Znikanie ojca, jego romans, a na końcu rozwód. Dopiero teraz, uporczywie wpatrując się w niego dostrzegłam bezbronnego chłopca, którego zranił własny ojciec.
 - Rozmawiałam z mamą.- spuściłam głowę i zaczęłam bawić się moimi palcami.
 - Och, czyli jednak mama nie chciała ci zdradzić swoich sekretów i przyszłaś do mnie, żebym ci powiedział tak?
 - Nie. Kiedy wróciłam do domu po imprezie zapytałam ją o ciebie, ale mnie zbyła. Dzisiaj pogrzebałam w jej biurku i znalazłam listy. Listy od twojego ojca do niej.- odpowiedziałam. Między nami zapadła cisza, której żaden z nas nie chciał przerwać. Bałam się trochę reakcji Luke'a, byłam ciekawa czy jego koledzy o tym wiedzą, ale bo jego późniejszych słowach wywnioskowałam, że chyba nie za bardzo.
 - Porozmawiajmy na górze.- rzucił i ruszył po schodach w kierunku- jak mniemam- swojego pokoju. Wstałam z kanapy i ruszyłam za nim, pamiętając dokładnie, które drzwi prowadziły do niego. Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.
 - Siadaj.- mruknął zabierając z łóżka laptop i słuchawki. Posłuchałam go, ponieważ nie miałam ochoty na żadne sprzeczki. Luke oparł się o biurko i spojrzał na mnie.
 - Więc jeśli już wszystko wiesz to po co przyszłaś?
 - Wiem tylko co się stało, ale nie wiem jak. Znaczy, nie wiem jak to ująć. Chciałabym się dowiedzieć jak to się stało, dlaczego.- ostatnie słowo wypowiedziałam szeptem, żeby Luke nie usłyszał mojego łamiącego się głosu. Dalej nie potrafiłam uwierzyć w to o czym się dowiedziałam.
Chłopak się zaśmiał.
 - Prawda jest taka, że twoja mama jest dziwką i wskakuje do łóżek zajętym mężczyzną.- prychnął, a z moich oczu wylało się jeszcze więcej łez. Myślałam, że już wykorzystałam cały limit moich łez na całe życie, jednak ich ciągle przybywało.
 - Ale moja matka przynajmniej z nami została, a nie porzuciła nas jak twój ojciec!- krzyknęłam. Może i był zły na moją matkę, sama byłam, ale to nie znaczy, że może ją wyzywać. Do tego trzeba dwojga.
Luke podszedł do mnie i pociągnął mnie w górę za ramiona, ściskając je mocno.
 - Odszczekaj to.- wysyczał przez zaciśnięte zęby.
 - Taka jest prawda, nie potrafisz się sam przed sobą przyznać.- z każdym moim kolejnym słowem jego ręce zaciskały się coraz mocniej, ale kontynuowałam.- Nie masz prawa mnie obwiniać za to, a ni się mścić na mnie. Nic nie zrobiłam. Jestem w takiej sytuacji teraz tak jak ty w tedy.- wyrzuciłam z siebie wszystkie słowa, a jego uścisk trochę zelżał, a po chwili mnie puścił. Podszedł z powrotem do swojego biurka, opierając dłonie na nim i spuścił głowę. Stał do mnie tyłem.
 - Przez tyle lat jej nienawidziłem, modliłem się co noc by zgniła w piekle za to co zrobiła mojej rodzinie. Szukałem jej przez tyle lat, żeby się zemścić, ale kiedy dowiedziałem się, że ma córkę.- zaśmiał się gorzko i pokręcił głową.- Widziałem cię z nią raz na zakupach, byłaś taka szczęśliwa. Znienawidziłem cię za to, za to, że ty jesteś szczęśliwa z całą rodziną, a ja musiałem cierpieć. Chciałem, żebyś ty też cierpiała, żebyś też się przekonała co to jest ból.- słowa wypadały z jego ust z prędkością karabinu maszynowego, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Właśnie prowadziłam normalną rozmowę z Luke'iem, a mając na myśli normalną to bez krzyku.
 - Dlatego postanowiłeś mnie straszyć, śledzić, a jako wisienkę na torcie uważałeś informacje o mojej matce.- dokończyłam za niego. Teraz wszystko rozumiałam, wszystko do siebie pasowało niczym puzzle jakiejś układanki. On chciał się po prostu zemścić, nie dla zabawy, chciał, żeby ktoś poczuł to co on. Cierpienie.
 - Luke, posłuchaj...
 - Twój tato wie?- przerwał mi i wreszcie odwrócił się do mnie przodem. Spojrzał na mnie, oczekując odpowiedzi. Wiedział?
 - Nie wiem. Gdy wychodziłam z domu, on dopiero przyszedł, zapytał co się stało, ale ja mu odpowiedziałam, że matka mu wszystko opowie. Na stoliku zostawiłam wszystkie listy, więc jeśli je zobaczył to się dowiedział.- przełknęłam głośno ślinę i zamknęłam oczy wyobrażając sobie mojego ojca w tym momencie. Jeśli się dowiedział na pewno był załamany, zawsze powtarzał, że potrafiłby wybaczyć wszystko tylko nie zdradę. Tak bardzo kochał i mamę i mnie, mimo to, że często nie było go w domu to i tak się o nas troszczył, a ona zrobiła mu takie świństwo.
 - Ile było tych listów?- z zamyśleń wyrwał mnie głos Luke'a.
 - Nie wiem. Było ich pełno, może około trzydziestu czy czterdziestu.- mruknęłam przypominając sobie bardziej te cholerne listy.
"Nie martw się najukochańsza."
"Odliczam minuty i sekundy do naszego kolejnego spotkania."
"Kocham Cię. Twój Noah"
Łzy popłynęły po moich policzkach, a ja nawet nie próbowałam już ich ukrywać. Pozwalałam, żeby swobodnie wyznaczały ścieżki po moim policzku, a potem kapały na moją bluzkę. Nie wiem co mam teraz zrobić, nie wiem gdzie mam się podziać. Co teraz będzie? Rodzicie się rozwiodą? Jeśli tak to tato się od nas wyprowadzi czy na odwrót? Z kim ja będę mieszkać? Co ja teraz zrobię?
Poczułam czyjąś rękę na ramieniu, a potem Luke pociągnął mnie bym wstała, tym razem delikatniej niż ostatnim razem. Objął mnie ramionami, a ja byłam mu wdzięczna, że chociaż na chwilę przestał być moim koszmarem i zmienił się w bohatera.
Wtuliłam się bardziej w niego, mocząc przy okazji białą koszulkę, którą miał na sobie. Może i po tym wszystkim co mi zrobił powinnam omijać go szerokim łukiem i przy okazji być zabezpieczona dziesięcioma psami, ale nie mogłam. Było coś w nim co mnie przyciągało, a teraz kiedy dowiedziałam się prawdy zmieniłam swój pogląd na niego. Ale też nie do końca, pamiętam o wszystkim co mi zrobił. Nigdy tego nie zapomnę.
Uspokoiłam trochę swój płacz oraz oddech i spojrzałam do góry. Luke wpatrywał się we mnie, a w jego tęczówkach dostrzegłam lekkie zmartwienie. Chłopak nachylił się bliżej mojej twarzy tak, że nasze usta prawie się stykały. Czułam jego oddech, który otulał moją twarz, już miałam nachylić się bliżej niego kiedy odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni gdy usłyszeliśmy okropne walenie w drzwi.
 - Robię herbatę, chcecie może?- zza drewnianej powłoki dobiegł nas głos Calum'a. Szczerze mówiąc z jednej strony byłam trochę zła, że nam przerwał, ale z drugiej strony się cieszyłam ponieważ nie wiedziałam jak to mogło się skończyć. Luke ruszył do drzwi mamrocząc coś o "Doskonałym wyczuciu czasu przez Calum'a"
 - Nie chcemy, żadnej twojej herbatki.- warknął Hemmings otwierając drzwi na oścież i gromiąc wzrokiem przerażonego bruneta. Chłopak spojrzał na mnie, prosząc wzrokiem o pomoc.
 - Ja się chętnie napiję.- uśmiechnęłam się, a Calum wycofał się i zszedł na dół. Blondyn zamknął za nim drzwi i odwrócił się w moją stronę unosząc wysoko brwi.
 - Pamiętaj, że jeśli się otrujesz to nie proś mnie o pomoc.- zaśmiał się podchodząc do łóżka jak gdyby nigdy nic.
 - Dlaczego miałabym się otruć herbatą?
 - Bo robi ją Calum? On nawet nie potrafi makaronu ugotować, więc czego ty oczekujesz od herbaty?

***

Gdyby ktoś mi powiedział dwa dni temu, że będę siedzieć z Luke'iem i Calum'em przy jednym stole, pijąc herbatę- która mimo zapewnień Luke'a była nawet dobra- to wyśmiałabym go i kazała się leczyć.
Calum siedział na przeciwko mnie i cały czas opowiadał historyjki, które nie miały najmniejszego sensu i śmiał się z nich jako jedyny z całej trójki.
 - Czy wy wiecie co to jest w ogóle poczucie humoru?- zapytał zdenerwowany brunet, kiedy wreszcie zdał sobie sprawę, że żadne z nas go nie słucha i nie reaguje.
 - To nie poczucie humoru, tylko choroba psychiczna.- odpowiedział mu Luke, biorąc kolejny łyk herbaty. Chciałam coś powiedzieć, ale w tedy usłyszałam dźwięk, który świadczył o tym, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić. Chłopcy spojrzeli na mnie w jednym momencie, a ja tylko wyciągnęłam telefon by sprawdzić kto dzwoni. Na wyświetlaczu pojawiło się imię James.
Wstałam od stołu i odeszłam parę metrów by chłopcy nie mogli usłyszeć o czym rozmawiam. Odebrałam połączenie.
 - Hej James.
 - Hej Sky! Co tam? Dawno się nie odzywałaś.- usłyszałam zadowolenie i szczęście w jego głosie; zachciało mi się płakać.
 - A nic ciekawego, byłam trochę zajęta. A co u ciebie?- byłam zajęta, odkryciem faktu, że moja matka oszukiwała mnie i ojca przez te ostatnie lata.
 - Jakoś leci. Może spotkamy się jutro?
 - Jasne. To do zobaczenia.
 - Pa.- rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Powinnam zadzwonić chyba do Kels, ale nie chce jej zawracać głowy i jeszcze martwić. Załatwię to później.
Wróciłam do kuchni w której siedział już tylko Luke, chłopak był zapatrzony w ekran swojego telefonu.
 - Gdzie Calum?
 - Wyszedł.- odparł chłopak jak gdyby nigdy nic.
 - Wyszedł?
 - To co słyszałaś.- odburknął nie odwracając wzroku od swojego telefon. Och czyli irytujący i zimny Luke znowu wraca.
Postanowiłam, że chyba na mnie już pora, może i nawet przeszliśmy z Luke'iem "szczerą rozmowę", ale nie mam zamiaru siedzieć tu z nim cały dzień.
Wstałam z miejsca, zasuwając za sobą krzesło, co wreszcie zwróciło uwagę chłopaka.
 - Będę się już zbierać.- odpowiedziałam, poprawiając moją bluzę, blondyn wrócił wzrokiem do swojego telefonu.
 - Cokolwiek. Wiesz gdzie są drzwi.- odpowiedział chłodno, nie obdarzając mnie już żadnym spojrzeniem. Ruszyłam do drzwi uprzednio zakładając buty i wyszłam na zewnątrz.
Oczywiście przecież, co ja myślałam? Że zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi? Może i on obwinia o to wszystko moją matkę, ale jego ojciec też nie jest bez winy.
Ruszyłam przed siebie, kiedy zdałam sobie jedną bardzo ważną sprawę. Gdzie idę? Kelsey nie ma w domu, do mojego nie wrócę bo nie mam ochoty słuchać ich kłótni przez całą noc. I tak, żadne z nich do mnie nie zadzwoniło, ani nawet nie wysłało SMSa.
Zajrzałam do kieszeni sprawdzając czy mam jakieś pieniądze, choćby na motel, ale znajdowała się tam tylko komórka. Wyciągnąłem ją i przejrzałam kontakty, natrafiając na osobę, która może mi pomóc. Wybrałam jej numer i przyłożyłam urządzenie do ucha, odebrała po dwóch sygnałach.
 - Hej. Mam małą prośbę.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie nienawidźcie Calum'a ludzie, on chciał dobrze xd
Może nie było do końca takiego Luky moments jakiego chcieliście (wy zboczuchy) ale jakieś jednak tam było. Myśleliście, że Sky i Luke się pogodzą? A może zjednoczą? O nie, to dopiero początek kochani x

12 komentarzy:

  1. "to dopiero początek"
    dziękuję, na pewno wytrzymam do następnego rozdziału, ahhh jak Ty się troszczysz o czytelników :"")
    rozdział cudowny!
    LMAO nigdy bym nie pomyślała, że Luke ją przytuli.
    Czekam !!
    @and_disappear x

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham cie ;-; Świetny rozdział i juz nie mogę doczekać się następnego :D I w ogóle to ciekawe do kogo zadzwoniła ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa do kogo Sky zadzwoniła :> chciałabym żeby to był Luke, ale życie chyba nie jest aż tak piękne :p

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm do kogo zadzwoniła Sky ; 3
    No iteraz jestem mega ciekawa co falej, dzięki ;- ;<3
    No, czekam ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. A było tak pięknie żeby mogło być prawdziwie.
    Rozdział super zresztą jak zwykle
    Czekam na nn.
    Xxxx

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie nienawidze Caluma, ja nienawidz e ciebie! Jak mogłaś?! HERBATKA?! TY SE ŻARTUJESZ?! XDDDD
    Rozdział super, jestem bardzo ciekawa do kogo ona zadzwoniła.. James?
    btw z niecierpliwością czekam na następny rozdział c:

    OdpowiedzUsuń
  7. No wiesz co?! How could you?! Kocham i nienawidze tego co robisz z moimi uczuciami! Dawaj szybko następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  8. dodaj jak najszybciej kolejny rozdział po przeczytaniu tego mam nadzieję że może jednak się lekko pogodzą i może staną się dla sb kimś więcej.....

    OdpowiedzUsuń
  9. zjednoczą xd to brzmi dwuznacznie haha xd

    OdpowiedzUsuń
  10. Mimo, że kocham słodkiego Caluma i tak jestem na niego zła... ;-; W takim momencie!?!? Ogółem do kogo idzie Sky? :oo 1000 pytań 0 odpowiedzi. XDD

    OdpowiedzUsuń
  11. Luke aww ♥
    Calum nie mogłeś mieć gorszego wyczucia czasuu ;-;
    Czyżby Sky szła do James'a ? ;-;

    OdpowiedzUsuń