niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 22

Przystanęłam na chwilę, próbując złapać oddech oraz napić się wody.
Wstałam dzisiaj rano i postanowiłam, że muszę pobiegać. Przez nawał wszystkich wydarzeń nie miałam na nic czasu i muszę przyznać, że wyszłam z formy. Przedtem pięć, a nawet sześć kilometrów to było nic, a teraz? Jestem wykończona już po dwóch.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał równo godzinę ósmą cztery, po czym oceniłam, że powinnam być w domu za jakieś piętnaście minut.
Zakręciłam butelkę z wodą z zamiarem ruszenia już z powrotem i wzięcia gorącego prysznic, ale przeszkodził mi mój telefon, który zaczął dzwonić. Wyciągnęłam elektryczne urządzenie i spojrzałam na wyświetlacz na którym widniał numer Calum'a. Westchnęłam głośno i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
 - Halo?
 - Sky? Gdzie jesteś?
 - Właśnie wracam do domu, byłam się przebiec. Dlaczego dzwonisz? Coś się stało?- w mojej głowie nagle powstawały coraz to czarniejsze scenariusze. Luke był w szpitalu od trzech dni i lekarze codziennie mówili, że za niedługo wyjdzie, ale jeszcze nie jest ten czas. Na okrągło robili mu pełno badań i niektóre - jestem tego pewna - robili z jakieś milion razy. Policja już go nie nękała, bo jak to ujął Calum
"Ashton powciskał takie kity psom, że nawet ja uwierzyłem, że nie brałeś udziału w wypadku samochodowym"
Ashton po prostu okazał się lepszym kłamcą niż wszyscy myśleliśmy i naprawdę się zastanawiałam czy to dobrze, czy jednak źle.
Ale przez te trzy dni żadne z chłopaków nie zadzwonił do mnie, jedyny kontakt jaki z nimi miałam to mijanie się na szpitalnym korytarzu.
 - No pewnie, że się stało! Luke wychodzi dzisiaj ze szpitala! Te potwory w białych kitlach powiedzieli, że nie muszą go tu już trzymać.- odpowiedziała, a ja odetchnęłam z ulgą. Czy on powiedział potwory w białych kitlach?
 - Dobra, zaraz będę.- odpowiedziałam i rozłączyłam się. Schowałam telefon w bezpieczne miejsce, żeby mi nie wypadł i ruszyłam w kierunku domu

***

Przekroczyłam właśnie drzwi szpitala i posłałam lekki uśmiech pielęgniarce, która obok mnie przechodziła przy okazji życząc mi miłego dnia. Ruszyłam długim szaro niebieskim korytarzem do sali numer jedenaście i nie pukając pchnęłam drzwi do środka.
I to był mój błąd.
Nie zdążyłam nawet zarejestrować co się dzieje kiedy dostałam w głowę jakąś koszulką. Zdjęłam z siebie materiał i popatrzyłam na winowajce całego zajścia, którym oczywiście był Calum.
 - Nie zdążyłam krzyknąć uważaj. Sorry.- odpowiedziała szczerząc się do mnie. Westchnęłam cicho, odwracając się do niego tyłem by podać Luke'owi koszulkę, która miała trafić do niego i prawie się zakrztusiłam. Nie wiem czy było to spowodowane widokiem odkrytej klatki piersiowej blondyna czy raczej siniaków, które się na niej znajdowały.
Uznajmy, że to jednak było to drugie.
Dałam mu czarny materiał do ręki na co lekko się uśmiechnął i ubrał go na siebie.
 - Sky? Mijałaś może gdzieś Michael'a z Ashton'em?
 - Nie.- zmarszczyłam brwi, wracając wzrokiem na bruneta.
 - Co za idioci, mieli być to jakieś piętnaści minut temu.- mruknął pod nosem i uruchamiając swój telefon komórkowy ruszył za drzwi - jak mniemam - w celu zadzwonienia do któregoś z nich.
 - Jak się czujesz?- zapytałam Luke, siadając na jego łóżku szpitalnym i podając mu ładowarkę do telefonu, której właśnie poszukiwał.
 - Tak jak wczoraj, i przed wczoraj. Nie rozumiem po co mnie tutaj tak długo trzymali.- westchnął zasuwając zamek w czarnej torbie gdy upewnił się, że spakował już wszystko.
 - Cóż sądzę, że bez tych leków przeciwbólowych nie czułbyś się tak dobrze.
 - Czy ty uważasz mnie za słabego?- uniósł w górę swoją brew, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
 - Jak bym mogła tak uważać?- zaśmiałam się i zeskoczyłam na podłogę, ale - jak to ja oczywiście nawet nie potrafię dobrze wykonać normalnej ludzkiej czynności - zachwiałam się i prawie bym upadła, ale w ostatniej chwili złapałam się ramienia blondyna, które owinęło się w okół mojej tali.
 - Powiedz mi proszę, jak przeżyłaś te parę dni, kiedy leżałem tutaj? Bo sądzę, ze to jakiś cud.- zaśmiał się przy okazji mnie puszczając na co walnęłam go w ramię. - Chociaż wiesz, jak chciałaś, żebym wziął cię w swoje ramiona wystarczyło poprosić.
 - Pieprz się.- pokazałam mu środkowy palec.
 - Z przyjemnością.- odpowiedział podnosząc swoją torbę. Widać było, że chciał powiedzieć coś jeszcze, ale przeszkodził mu w tym lekarz, który właśnie wszedł do sali.
 - Panie Hemmings, tutaj jest pana wypis.- podał chłopakowi kartkę, ale ten nawet na nią nie spojrzał tylko zgiął w pół i wsadził do tylnej kieszeni swoich spodni.- Proszę przez parę dni jeszcze na siebie uważać i się nie przemęczać. Przepraszam, ale muszę już iść do innych pacjentów. Do widzenia.- skinął do nas głową po czym opuścił salę.
Ruszyliśmy z Luke'iem na zewnątrz z zamiarem znalezienia chłopaków, co nie było w cale takie trudne jak się domyślacie.
Chyba nawet ślepy zauważyłby chorych psychicznie dwudziestolatków jeżdżących na wózku dla niepełnosprawnych po korytarzu.
Luke odsunął się gwałtownie pociągając mnie za sobą gdy obok nas przejechał Calum, który nas nie zauważył, albo po prostu nie chciał zauważyć.
 - Nie wierzę, że ci idioci mają po dwadzieścia lat. Przysięgam.- warknął Luke i podał mi swoją torbę prosząc bym ją na chwile potrzymała.
Chwycił za rączki wózka gdy Calum przejeżdżał z powrotem i przechylił go to przodu co spowodowało tym, że ten wylądował na ziemi. Sytuacja ta spowodowała wybuch śmiechu u pozostałych chłopaków, ale uciszyli się zaraz po tym jak Luke spojrzał na nich karcąco.
 - Hood możesz mi proszę przypomnieć ile ty masz lat?- blondyn odstawił wózek na miejsce i spojrzał na bruneta, który powoli podnosił się z kafelek.
 - Dwadzieścia.- mruknął pocierając swoją rękę na którą upadł.
 - A ja jednak sądzę, że dwa.- odebrał ode mnie torbę i ruszył do głównych drzwi, po chwili znajdując się na zewnątrz.
 - Pan "zawsze niszczę całą zabawę" wrócił do zdrowia.- burknął Hood, na co cała nasza trójka się zaśmiała.

***

Siedziałam w kuchni w domu chłopaków, czekając aż woda się wreszcie zagotuje. Siedziałam tu teraz sama, ponieważ blondyn stwierdził, że musi się przespać w "normalnym" łóżku, Calum obraził się na niego za zepsucie mu zabawy i siedzi obrażony w pokoju jak jakiś pięciolatek, a Ashton i Michael gdy tylko obydwaj chłopcy zniknęli na górze zawiadomili mnie, że mają "ważną" sprawę do załatwienia.
Podniosłam się z krzesła kiedy usłyszałam, że woda jest już gotowa i zalałam nią dwa kubki, które stały na blacie.
 - No, no, no. Gdybym wiedział, ze tak będzie już dawno coś bym zrobił, żeby wylądować w szpitalu.- usłyszałam za sobą głos chłopaka, na co szybko się odwróciłam.
 - Już się tak nie podniecaj. Zaraz wychodzę.- odpowiedziałam mu i odstawiłam czajnik na miejsce.
 - Gdybyś zaraz wychodziła, nie zrobiłabyś sobie herbaty. Księżniczko.- wywróciłam oczami na to jak mnie nazwał, ponieważ wiem, że powiedział to tylko po to, żeby mnie wkurzyć bo wie, że nienawidzę jak ktoś mnie tak nazywa.
 - Może zrobiłam ją dla Calum'a?- postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
Chłopak podszedł do mnie bliżej.
Jest teraz za blisko.
Nasze klatki piersiowe stykały się ze sobą, a ja mogę przysiąc, że Luke czuje jak bardzo bije mi serce. Podniosłam lekko głowę do góry bym mogła spojrzeć na chłopaka i zobaczyć jak wypowiada swoją odpowiedzieć. Ale on nic nie powiedział.
Przyłożył swoją dłoń do mojego policzka, a ja jestem zaskoczona jak jego dotyk działa na moje ciało. Niekontrolowanie przymknęłam oczy i oparłam głowę na jego dłoni
Poczułam jak Luke nachyla się do przodu, więc postanowiłam otworzyć swoje oczy i w tedy napotkałam jego wzrok. Nie potrafiłam już wytrzymać napięcia, więc uniosłam się lekko do góry i wreszcie stało się to, czego w głębi duszy pragnęłam od naszego pierwszego spotkania.
Nasze usta złączyły się w jedno, a ja westchnęłam prosto w jego usta. Blondyn przeniósł swoje ręce na moje biodra, a ja swoje zarzuciłam na jego szyję. Pociągnęłam lekko za końce jego włosów na co cicho jęknął.
Punkt dla mnie.
Luke przycisnął mnie plecami do ściany, która znajdowała się za nami, a ja mogę przysiąc - chociaż myślałam, że to już nie możliwe - że jego ciało jest jeszcze bliżej niż przedtem.
Minęły minuty, albo może sekundy, kiedy oderwaliśmy swoje usta od siebie z zamiarem złapania oddechu.
Przygryzłam wargę spoglądając na jego twarz na której widniał uśmiech.
 - Zdecydowanie czekałem na to za długo.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------

TAK! WRESZCIE! LUKY MOMENTS! CIESZMY SIĘ I RADUJMY XD
A tak serio przez całe pisanie tego rozdziału byłam ciekawa waszych reakcji soł, czekam na komentarze x
Pamiętajcie, ze możecie tweetować z hasztagiem #FastFFPL

17 komentarzy:

  1. -genialne! Kocham tto ff! Czekam na więcej! ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. O jezu to takie dksskskskska
    Kocham cie bardzo zjzjsnsnso

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko....ostatnie słowa

    OdpowiedzUsuń
  4. COOOOOOO ;-;
    omg omg omg !
    JAK TO CZEKAŁ NA TO ZA DŁUGO?! :O
    Czekam na następny! xx

    OdpowiedzUsuń
  5. wow! myślałam, że to ona zrobi pierwszy krok, a tu proszę.
    czekam na następną część :)

    w wolnej chwili zapraszam do mnie
    http://she-is-innocent.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. wreszcie sie pocałowali, no ileż można czekać xD kochaaam ♡

    OdpowiedzUsuń
  7. wreszcie sie pocałowali, no ileż można czekać xD kochaaam ♡

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG wreszcie! <3
    Czekam na następny rozdział i cóż, wow ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. czekałam na taki moment kiedy wreszcie się pocałują czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoje opowiadanie jest świetne. Niedawno go znalazłam i się w nim zakochałam. Dawaj szybko next.

    OdpowiedzUsuń
  11. Twoje zamówienie jest już gotowe. [http://remindmelove.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże genialny *.* Czekam na nexta :D Pozdrawiam i życze weny :D /K.

    OdpowiedzUsuń
  13. kiedy kolejny już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  14. Wreszcie się pocałowali ! Hdhdjkdn 😍♥
    Luky 👌

    OdpowiedzUsuń