sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 18

 - Nie denerwuj się tak, będę za minutę.- mruknęłam do telefonu, kiedy Kels spytała się po raz milionowy gdzie jestem.
Tak spóźniłam się, ale to nie moja wina. Chciałam się jeszcze zdrzemnąć więc się położyłam, ale jak mieć pecha to pecha i wreszcie skończyło się tak, że mój budzik nie zadzwonił.
Weszłam do kawiarni, zauważając przyjaciółkę, która machała mi jak wariatka, żebym ją zauważyła. Ruszyłam w jej kierunku, rzucając lekki uśmiech.
 - Hej.- powiedziałam zbliżając się do stolika, a blondynka wstała i mnie przytuliła.
 - Jak się czujesz Sky?- zapytała zatroskana. W moim gardle znowu pojawiła się ta przeklęta gula i resztkami sił powstrzymałam ją. Przecież nie mogę się rozryczeć jak jakaś idiotka w miejscu publicznym.
 - A jak się mogę czuć?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie przy okazji odsuwając się od niej i siadając na krześle na przeciwko.
 - Zamówiłam już dla ciebie to co zawsze.- powiedziała również zajmując miejsce. Między nami zapadła okropna, krępująca cisza. Nie wiedziałam co mam powiedzieć i sądząc po minie Kels- ona również.
Na szczęście tą dziwną atmosferę przerwał kelner, który przyniósł nasze zamówienie. Podziękowałyśmy mu obie i po chwili chłopaka już nie było.
 - Sky. Co się do cholery dzieje? Nic mi nie chcesz powiedzieć, martwię się o ciebie. Przecież wiesz, że mi zawsze, podkreślam. Zawsze. Możesz wszystko powiedzieć.- złapała mnie za rękę, która leżała na stoliku i mocno ścisnęła.
 - Wszystko się wali rozumiesz?- zrobiłam krótką pauzę, żeby się nie rozryczeć i kontynuowałam dalej.-  Nie wiem co robić. Wszystko to co Luke robił było tylko czystą zemstą za to, że moja matka rozwaliła jego rodzinę i wiesz co? Z jednej strony go trochę rozumiałam, ale w tedy pomyślałam, że przecież skoro on się mści na mnie, to równie dobrze ja mogę się mścić na nim, za to, że to jego pieprzony ojciec rozwalił moją rodzinę.- powiedziałam na jednym tchu, wyrzucając słowa z prędkością karabinu maszynowego, a moja przyjaciółka po wysłuchaniu całego monologu uśmiechała się jak upośledzona.
 - Czy ja powiedziałam coś nie tak?- zapytałam kiedy nic nie powiedziała tylko dalej się uśmiechała. Okay psychopata Kelsey zdecydowanie mi się nie podoba.
 - W takim razie się zemścij.- odpowiedziała wreszcie po chwili. Zemścij? Serio?
Halo pogotowie, moja przyjaciółka chyba uderzyła się w głowę.
 - Zwariowałaś? Ja zemścić na nim? I co mam zrobić? Wysłać mu liścik z groźbą, że wybije mu szyby w samochodzie? Proszę cię.- próbowałam dotrzeć do jej chorego umysłu, ale na nic.
 - Sky. Nie chodzi mi o jakieś straszenie, bicie i włamania. Bo obie wiemy, że jesteś w tym zła. Bardzo zła.- powiedziała na co rzuciłam jej zirytowane spojrzenie prosząc, żeby kontynuowała.- Ale obie również wiemy, że jesteś super laską i to można wykorzystać.
 - Nie rozumiem.- zmarszczyłam brwi, biorą przy okazji łyka mojej kawy.
 - Boże Sky. Słuchaj. Dostałam cynka od jednego chłopaka, że odbywają się dzisiaj wieczorem wyścigi. I my na nie idziemy.- odpowiedziała na co ja wyplułam moją kawę z powrotem do kubka.
 - Zwariowałaś?!- krzyknęłam na nią.
 - Ciszej idiotko bo ludzie się gapią.- zbeształa mnie wzrokiem.- Posłuchaj, pójdziemy na te wyścigi, choćbym miała cię związać i wlec całą drogę za sobą jak psa. Dotarło?
 - Ale ja nie mam najmniejszej ochoty tam iść. Dotarło? A jeśli nie to przykuje się do wanny.- fuknęłam w stronę blondynki.
 - W takim razie zaciągnę cię razem z wanną.- odpowiedziała poważnie, po chwili kontynuując.- Jak już wcześniej powiedziałam niezła z ciebie laska i właśnie to będzie twoją bronią kochaniutka. Pójdziemy tam dzisiaj i....
 - Kels, nie rozumiesz, że tam na bank będzie Luke?
 - I o to do cholery właśnie mi chodzi! A teraz jeśli mogłabyś mi już więcej nie przerywać byłabym niesamowicie wdzięczna. Naprawdę.- spojrzała na mnie spod uniesionych brwi, a ja westchnęłam głośno w geście poddania.-  Dziękuje bardzo. Więc mój plan polega na uwiedzeniu Luke'a.- powiedziała już bez owijania bawełny, a ja mogę przysiąść, że oplułam się kawą.
 - Czy ty do cholery zwariowałaś?! Masz takie coś co potocznie zwie się mózgiem?!
 - Jezu Sky słuchaj, po prostu uwiedziesz Luke'a, a potem złamiesz mu serce. Zemsta idealna.
 - Jezy Kelsey.- jęknęłam, pocierając rękami moje skronie. Może i był to plan doskonały, ale czy Luke naprawdę będzie taki głupi, żeby tego nie zauważyć? A po drugie czy ja chciałabym, żeby ktoś mnie tak potraktował?
Potraktował cię.
Odezwała się moja podświadomość, a ja kazałam się jej zamknąć chociaż i tak wiem, że to prawda. Potraktował mnie może nie dokładnie w ten sposób, ale gorzej. Więc w sumie powinnam się zgodzić, a nie rozmyślać czy powinnam, ponieważ on na pewno o tym nie rozmyślał.
 - Zgoda.- mruknęłam cicho, dopijając resztkę kawy, która mi została.
 - Będę u ciebie o 18.- mrugnęła do mnie, również dopijając swoją kawę, a ja zaczęła wątpić w moją dobrą decyzję.
Bo chyba była dobra? Prawda?

***

Wysiadłam właśnie z auta Kelsey, a moje serce waliło niemiłosiernie. Im byłyśmy coraz bliżej całego tego "zjawiska" tym coraz bardziej miałam wrażenie, że to był błąd. Ogromny błąd.
Moja przyjaciółka przyjechała do mnie o umówionej porze z walizką. Przysięgam. Była wypchana po boki jakimiś ciuchami i kosmetykami, gdy tylko na nią spojrzałam wzruszyła ramionami, mówiąc, że musi zrobić ze mnie boginię.
Stosowała jakiś najróżniejsze narzędzia, które - możecie się śmiać lub nie - naprawdę widziałam pierwszy raz w życiu i byłam nimi przerażona. Blondynka oczywiście próbowała wcisnąć mnie w "sukienkę", którą osobiście nazwałabym bluzką, ale to jest szczegół ponieważ i tak po długich dyskusjach i milionach za i przeciw przystało przy moim.
Czyli spodnie.
Wypomniała mi je jakieś pięćdziesiąt tysięcy raz w domu, w aucie i sądzę, że zaraz też to usłyszę. No więc miałam na sobie - jak nazwała je Kelsey "przeklęte" - czarne rurki, zwykły biały, lekko prześwitujący t-shirt, którego jeden przedni rąbek wsadziłam za pasek spodni, czarne półbuty mojej przyjaciółki na średnim obcasie oraz czarną skórzaną kurtkę.
Może to nie jest jakiś "super seksowno-odjazdowy strój" w który chciała mnie siłą wcisnąć blondynka, ale i tak sądzę, że wyglądam naprawdę dobrze.
 - Gotowa?- zapytałam Kels spoglądając na mnie niepewnie.
 - Jasne, chodź.- uśmiechnęłam się do niej, chociaż raczej sądzę, że wyszedł mi z tego jakiś grymas. Ruszyłam za blondynką w ogromny wir ludzi, którzy debatowali na temat dzisiejszych wyścigów. Kto będzie się ścigał, kto wygra, a kto przegra, oraz czasami do moich uszu trafiały sprośne komentarze na temat tamtejszych dziewcząt, które się tam kręciły. Rozglądałyśmy się dookoła chcą wzrokiem namierzyć chłopaków, a potem - jak to ujęła panna Kelsey Moore - przez przypadek na nich trafić.
Trzymałam się kurczowo ręki przyjaciółki, po części przez to, że nie chciałam jej zgubić i po części dlatego, że się denerwowałam jak cholera.
 - Widzisz ich gdzieś?- zapytałam, na co tylko wzruszyła ramionami. Poprawiłam moje włosy, które były rozpuszczone przez co cały czas wpadały mi do oczy, kiedy blondynka szturchnęła mnie w ramię wskazując palcem jakiś punkt przed sobą. Stanęłam na palcach by po chwili dostrzec Calum'a i Michael'a, którzy opierali się o maskę jakiegoś samochodu.
 - A gdzie reszta?- zapytałam, odwracając się do niej, ale jej już nie było. Pięknie, po prostu pięknie. Czy ja zawsze muszę ją gubić? Powinnam jej załatwić jakąś smycz dla ludzi czy coś. Czy takie gówno w ogóle istnieje?
Potrząsnęłam głową próbując uciszyć moje chore myśli i tym razem wzrokiem zamiast chłopaków, szukałam Kelsey.
Przysięgam, że jakby był konkurs na gubienie przyjaciół to zajęłybyśmy pierwsze miejsce, ale na pewno nie odebrałybyśmy nagrody bo do tego czasu zgubiłabym ją.
Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam jednak ruszyć w kierunku chłopaków, którzy dyskutowali o czymś, przy okazji bardzo gwałtownie gestykulując. Kiedy wyrosłam wreszcie przed nimi jak drzewo obaj spojrzeli na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Jakby spodziewali się wszystkiego tylko mnie.
Cóż. Niespodzianka.
 - Sky? Sky! Hej!- pierwszy odezwał się Calum, który szeroko się do mnie uśmiechnął i podszedł zamykając w swoim uścisku. Kiedy się odsunął, spojrzałam na Clifforda, który dziwnie mi się przyglądał.
 - Hej.
 - Hej.- odburknął, odwracają się i odchodząc za auto. Okay.
 - Sky, co ty tu robisz? Nie wiedziałem, że kręcą cię wyścigi.- zmarszczył brwi, a ja teraz naprawdę nie wiem co powiedzieć. Cholera.
 - Yyyy... wiesz, przyszłam tu z Kelsey. Jej kolega chyba gdzieś tu jest.- uśmiechnęłam się do niego modląc się by złapał haczyk. Po chwili wzruszył ramionami i pociągnął mnie za rękę bliżej pojazdu. Otworzył bagażnik, wyciągając z niego dwie butelki piwa.
 -Trzymaj.- podał mi jedno uprzednie je otwierając, na co cicho podziękowałam. Przyłożyłam butelkę do ust i pociągnęłam jednego, dość sporego łyka.
Przyda mi się alkohol na odwagę.
 - Mówiłaś, że przyszłaś z Kelsey, gdzie ona jest?- zapytał opierając się znowu o samochód, na co tym razem ja wzruszyłam ramionami.
 - Mam być szczera?- zapytałam, na co brunet skinął głową.- Zgubiłam ją.- zaśmiałam się i wzięłam kolejnego łyka.
Już chciałam zapytać się go gdzie jest Luke, kiedy ktoś mi przerwał.
 - Sky?- usłyszałam po chwili znajomy głos za mną, na co zszokowana odwróciłam się.
 - James?- przysięgam, że zaraz upuszczę moje piwo. Niech mi ktoś powie, że to jakiś pieprzony żart.
 - Co ty tu robisz?- zapytał spoglądając to raz na mnie, a to na Caluma stojącego za mną.
 - Przyszła na wyścigi. Nie widać?- odpowiedział za mnie Hood, na pierwszy rzut oka widać, że był zdenerwowany i zirytowany. Czym? James'em?
Uśmiechnęłam się do niego lekko i spojrzałam za niego dostrzegając dwie sylwetki, które zmierzają w naszą stronę.
Luke i Ashton.
Przełknęłam głośno ślinę, uświadamiając sobie teraz całą sytuację.
Kurtyna w górę, przedstawienie czas zacząć.

-----------------------------------------------------------------------------------------------
Okay kochani, wiem, że ostatni rozdział był dodany 11.01 nie musicie tego mówić (chociaż jeśli chcecie się po wyżalać w komentarzach to proszę bardzo). Miałam małe "przeciwności losowe" w życiu prywatnym, a potem niestety dopadła mnie choroba przez co ledwo spoglądałam na ekran laptopa, nie wspominając już o pisaniu. Przepraszam was, ale z chorobą nie wygrasz.
Wczoraj (jeśli ktoś śledzi konto na @FastFanfiction lub mój profil na wattpad to wie o co chodzi) napisałam, że wraz z dzisiejszym rozdziałem pojawi się mała niespodzianka.
Mianowicie rozdziału 19 możecie się spodziewać już w poniedziałek/wtorek i będzie on na jakieś 123456789 % (jeśli nie, to możecie mnie znaleźć i zabić, zezwalam). Chciałabym jeszcze dodać, że bardzo się cieszę, że angielska wersja "Fast" wzbudziła w was aż tak duże zainteresowanie oraz ciepłe przyjęcie! Jedna z dziewczyn zgłosiła się do mnie, że mogła by go prowadzić, dlatego sądzę, że tłumaczenie za niedługo powinno ruszyć!
Do następnego x

7 komentarzy:

  1. lkskfsklfjsldjfklsdfjlsdjfksdjflksdjflksjdfnxczvpxicvpoxicpovi
    OMG zemsta idealna, ale ona się w nim zakocha, na sto pro jestem tego pewna :x
    czekam na następny!
    @and_disappear x

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy już to pisałam, ale nie lubię James'a. Ciesze się, że jest nowy rozdział i jeszcze bardziej cieszę się, że następny będzie tak szybko :D xx

    OdpowiedzUsuń
  3. S_-_U_-_P_-_E_-_R
    CZekam na nn
    Czekam do pon/wtor.

    OdpowiedzUsuń
  4. jestem podekscytowana tą ZEMSTĄ XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham ♥
    Czekam na kolejne a jak nie będzie .... strzeż się, mówię ci strzeż się >.< ★

    OdpowiedzUsuń
  6. Awh o jejku świetny!
    Uwielbiam te ff! ♥
    Zapraszam też do siebie http://zemsta-fanfiction-lukehemmings.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. A jednak coś z James'em jest nie tak xd
    Zemsta ups obawiam się że to nie wyjdzie :D
    Kochaam ♥👌

    OdpowiedzUsuń